Kto z Was słyszał o Sestri Levante? My o tym miasteczku dowiedzieliśmy się zupełnie przypadkiem, szukając plaży, na którą moglibyśmy bez problemu wejść z naszym psiakiem. Upały w Mediolanie dały nam w kość i postanowiliśmy uciec na jeden dzień z miasta.
Licząc na morską bryzę i chwilę odpoczynku, wybraliśmy się nad Wybrzeże Liguryjskie. Znajoma poleciła nam Sestri Levante, bo miejscowość ta leży dość blisko Mediolanu i znajduje się tam plaża przeznaczona dla czworonogów. W sobotę rano wskoczyliśmy więc do samochodu i po 3 godzinach (korki) dotarliśmy na miejsce.
O dziwo dość szybko udało nam się znaleźć miejsce parkingowe. Kto był we Włoszech, ten pewnie wie, że parkowanie w tym kraju to prawdziwy wyczyn. Wszędzie jest tyle samochodów, że szukanie miejsca zajmuje przeważnie kilkadziesiąt minut. A jak na wyznaczonych do tego obszarach nie ma się już gdzie wcisnąć, to parkuje się na chodnikach, pasach albo na przykład na środku drogi. ;)
Po dwudziestu minutach walki z parkomatami ruszyliśmy na plażę. Nie wiem, czy nad Bałtykiem też są plaże dla zwierząt, ale to naprawdę świetna sprawa. Można puścić psa luzem i nie martwić się o to, że jakiś psi nielub zacznie narzekać na kręcące się pod nogami czworonogi. Przeważnie miejsca te są też mniej zatłoczone.
Powylegiwaliśmy się trochę na plaży, po czym wybraliśmy się na spacer. Niestety było tak strasznie gorąco, że godzinę później (po zjedzeniu focacci i lodów ;)) postanowiliśmy wrócić do domu. I my, i Daisy nie mieliśmy już na nic siły. Nie udało nam się co prawda zobaczyć najładniejszej części miasteczka, ale zawsze fajnie pobyć nad morzem chociaż przez chwilę.
Jeżeli lubicie Italię i chcecie być na bieżąco z moimi wpisami, zapraszam do polubienia strony na facebooku: Quembec - lifestyle po włosku :)
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza